W dniu 11.10.2015 Krakowski oddział klubu 80 rowerów (grupa rekreacyjna) wybrał się na objazd południowych rubieży Krakowa a celem był dojazd do miejscowości Czernichów. Pomimo porannego zimna na miejscu zbiórki pod Via Caffe pojawiło się mnóstwo osób spragnionych jazdy na rowerze. Szybka sesja zdjęciowa ( oczywiście z barwami klubowymi) i ruszyliśmy w drogę. Sprawny przejazd po Bulwarach Wiślanych, Salwator i już cieszyliśmy się, iż uciekamy z wielkomiejskiego szumu i…..pierwsza awaria tego dnia. Pech…. hak przerzutki do wymiany, sprawna akcja wymiany (a tak naprawdę wyprostowanie) i już pędzimy dalej.

Droga na wałach Wiślanych pusta jak nigdy (zapewne zimno zrobiło swoją robotę), więc droga mija szybko. I już Piekary z pięknym i monumentalnym widokiem na klasztor w Tyńcu i….. brak ścieżki rowerowej, która była zaznaczona na mapie. Więc mapy w ruch i korekta trasy tak, aby dotrzeć do pierwszego zakładanego punktu wycieczki dworku w Ściejowicach. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że nie można go odnaleźć a po rozmowie z miejscowymi ludźmi okazuje się, że nie ma, co oglądać. Dalej w drogę cel Czernichów i znajdujące się w nich zabudowania dworskie. Droga płaska, tempo sprawne, ekipa cudowna, więc i droga mija szybko. Parę postojów na uzupełnienie płynów i przekąszenie zabranych z sobą prowiantu dawało nam czas na rozmowy o mijającej drodze.

Po dotarciu do celu naszego wyjazdu, czyli zabudowań dworskich w Czernichowie zrobiliśmy dłuższą przerwę na odpoczynek i zebranie sił przed dalszą drogą. Na miejscu zrobiliśmy kilka zdjęć na upamiętnienie naszej wyprawy, po czym zaczęliśmy objeżdżać teren należący obecnie do Zespołu Szkół Rolniczych.

Kolejny cel, jaki obraliśmy to rezerwat przyrody Kajasówka, który znajdował się kilka kilometrów od Czernichowa. W trakcie jazdy okazało się, iż kilka osób zniecierpliwione powolnym tempem na podjeździe wyforsowało się do przodu i utraciło kontakt z grupą omijając wjazd do rezerwatu. W trakcie rozmowy telefonicznej okazało się, że nasze zguby już zajęły sobie miejsca w cieple w przy drożnej Pizzerni i powiedziały, że za nic nie wracają do nas. Więc w okrojonym składzie zaczęliśmy pokonywać ścieżki rezerwatu przyrody nieożywionej walcząc na podjazdach i stromych karkołomnych zjazdach. Zachwycaliśmy się otaczającą nas przyrodą a na wzniesieniach panoramą, która roztaczała się w okolicy. Po wyjechaniu do głównej drogi stwierdziliśmy, że teraz i nam należy się ciepły posiłek, kawka i ogrzanie się w Pizzerni. Na miejscu odnaleźliśmy nasze zaginione osoby, które jak tylko usłyszały od nas o pięknie miejsca, które ich minęło w ekspresowym tempie zebrały się do jazdy i popędziły w dal. Po zjedzeniu pyszności, jakie spożyliśmy przyszło nam zbierać się na powrót do Krakowa. Wskoczyliśmy na rowery już mamy odjeżdżać i….. druga awaria tego dnia, wentyl w kole odmówił posłuszeństwa. I znów błyskawiczna akcja naprawy w kilka osób (więcej tylko komentowało i wspierało duchowo niż pomagało) pozwoliło nam wyruszyć w dalsza drogę.

W trakcie naszego powrotu silny wiatr nie pomagał nam w jeździe a nadchodzący wieczór tylko potęgował trudność pokonywania drogi. Ale, od czego są trudności? Są od tego, aby je pokonywać, więc pędziliśmy przed siebie, aby jak najszybciej dotrzeć do Krakowa.

Po dotarciu do końca naszej podróży, czyli Via Caffe na pl. Wolnica zakończyliśmy wycieczkę dziękując sobie nawzajem za wspaniały dzień, jaki przyszło nam spędzić razem.

Razem z Mirkiem chcieliśmy podziękować za przybycie, spędzone razem kilometry i super towarzystwo, jakim nas uraczyliście. Było super, więc pozostało tylko powiedzieć….. do następnego razu!!

Pozdrawiam

Andrzej